Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które...
Szukaj wyników w...
Petrus

Damian Janikowski - pieszczoch na medal

Brak odpowiedzi w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

444b233b706e7fe0a644fbc780b05492,51,1,0-29-768-403-0.jpg

 

Aż szesnaście lat czekały polskie zapasy na to, by medal przywieźli mężczyźni. Od wspaniałej wiktorii w Atlancie Biało-Czerwoni regularnie otrzymywali baty w olimpijskich turniejach. Wszystko zmienił jednak Damian Janikowski. 23-letni zawodnik wywalczył brązowy medal igrzysk olimpijskich w Londynie w kategorii do 84 kilogramów.

 

Do tej pory nazwisko Janikowski kojarzyło się głównie z Sebastianem, polskim zawodnikiem występującym w lidze futbolu amerykańskiego NFL. Od teraz kibicom powinno się kojarzyć również z Damianem.

 

Zapasy to przepiękna dyscyplina sportu. To jedna z pierwszych form rywalizacji między ludźmi i jedna najstarszych dyscyplin sportu. Zapasy znajdują się w programie igrzysk olimpijskich od samego początku.

 

Damian Janikowski to rodowity wrocławianin. Zapasy trenuje od 13 lat. Kiedy miał siedem lat rodzice rozwiedli się. Przez pierwsze trzy klasy szkoły podstawowej Damian mieszkał z ojcem w Ząbkowicach Śląskich. Potem wrócił do mamy do Wrocławia. Do szkoły podstawowej, do której uczęszczał w stolicy Dolnego Śląska, przychodził Leszek Użałowicz, namawiając dzieciaki do uprawiania zapasów. W taki sposób do tej dyscypliny sportu trafił kuzyn Damiana, starszy o dwa lata Mariusz Bielecki.

 

- Po trzech miesiącach kuzyn namówił mnie do treningów - wspomina medalista olimpijski, który nie ukrywa, że zawsze był ruchliwym dzieckiem i lubił się bić. Jego przygoda z zapasami zaczęła się więc w czwartej klasie szkoły podstawowej.

 

- Spodobał mi się ten sport. W końcu mogłem się wyżyć porządnie na treningu - mówi.

 

- U Damiana od dziecka, czyli od momentu, kiedy zaczął przychodzić na salę zapaśniczą, było widać, że jest osobą, która chce osiągnąć wynik w sporcie. Od samego początku był bardzo zdeterminowany, nie opuszczał treningów, zawsze wywiązywał się z planu treningowego. Mieć takich wychowanków, to prawdziwy skarb - przyznaje Józef Tracz, trzykrotny medalista olimpijski, który jest trenerem klubowym Janikowskiego.

 

Pierwsze sukcesy na zapaśniczej macie przyszły dość szybko. Już po roku treningów został wicemistrzem Polski kadetów.

 

- W swoich grupach wiekowych zazwyczaj stawałem regularnie na podium. Trenerzy chyba zaczęli się trochę bać, że za szybko zaczynam odnosić sukcesy. Martwili się tym, że coś może pójść nie tak, ale jak widać niepotrzebnie - śmieje się teraz Janikowski.

 

O tym, że wielki talent można było się przekonać przed trzema laty. Wówczas w tureckiej Ankarze wywalczył brązowy medal mistrzostw świata juniorów w kategorii do 74 kilogramów. W nagrodę za ten sukces pojechał do Danii na mistrzostwa świata seniorów, gdzie w wyższej kategorii - do 84 kilogramów - zajął wysokie ósme miejsce.

 

- Od najmłodszych lat starałem się być najlepszym w Polsce. Jeździłem na mistrzostwa świata i Europy. W ostatnim roku startów w juniorach w Turcji zdobyłem brązowy medal. To dało mi przepustkę do rywalizacji z seniorami. W nagrodę pojechałem na pierwsze moje mistrzostwa świata seniorów. Od tamtej pory zacząłem jeszcze mocniej trenować - przyznaje.

 

Odwaga trenerów kadry opłaciła się. Podczas mistrzostw świata w Moskwie w 2010 roku Janikowski otarł się o podium, przegrywając w półfinale z późniejszym triumfatorem Bułgarem Christo Marinowem.

 

W ubiegłym roku Janikowski nie wpuścił już szansy z rąk. W szczęśliwej dla siebie Turcji został wicemistrzem świata seniorów. To pierwszy medal wywalczony przez polskiego przedstawiciela w stylu klasycznym od 2003 roku.

 

Fachowcy mówią o naszym wicemistrzu świata, że jest niesamowicie zdolny, niezwykle pracowity i sprawny fizycznie. Ma wszystko to, co powinien mieć wybitny zapaśnik.

 

- To osoba o mocnym charakterze i mocnej osobowości. Nie należy do grzecznych ludzi na macie, ale takich w sporcie potrzebujemy. W tym momencie, w którym trzeba pokazać charakter, to on go pokazuje. Jest bardzo koleżeński. Potrafi znaleźć się w drużynie. Zapasy, to wprawdzie sport indywidualny, ale trzeba mieć sparingpartnerów, żeby trenować. Damian to osoba, która z każdy dogada się bez problemu. Myślę, że jest bardzo lubiany przez swoich kolegów i trenerów - chwali Tracz swojego podopiecznego.

 

Trzeba przyznać, że Janikowski miał wiele szczęścia trafiając na tak znakomitych trenerów. Tracz, to trzykrotny medalista olimpijski. Z kolei Ryszard Wolny i Włodzimierz Zawadzki, pracujący z kadrą, to mistrzowie olimpijscy z Atlanty z 1996 roku. To na tej imprezie polskie zapasy święciły swoje największe triumfy. Od tego momentu, czyli od 16 lat, czekaliśmy na medal olimpijski w tej dyscyplinie. W końcu sięgnął po niego Janikowski.

 

Zapaśników czasami nazywa się pieszczochami, z racji tego, że muszą się na macie przepychać, macać, by zapiąć odpowiedni chwyt. Trzeba zatem przyznać, że 23-letni Janikowski potrafi pieścić na medal.

 

Nasz medalista to zawodowy wojskowy reprezentujący WKS Śląsk Wrocław. Nie studiuje. Wolał zająć się sportem. Ma wykształcenie średnie. Ukończył liceum profilowane nr 10 we Wrocławiu przy Zespole Szkół Budowlanych.

 

Poza zapasami Damian ma jeszcze jedno hobby - mieszane sporty walki. Od czasu do czasu odwiedza Rio Grappling Club Wrocław, gdzie jego starszy brat Łukasz (ma jeszcze młodszą siostrę Julię), który kiedyś również próbował swych sił w zapasach, trenuje brazylijskie ju-jitsu i MMA.

 

23-latek również ma za sobą udział w innych sztukach walk. W 2010 roku wywalczył nawet tytuł mistrza Polski w shooto C klasy senior (połączenie technik boksu, kickboxingu i zapasów).

 

- Akurat miałem wolny weekend i wpadłem na pomysł, by wystartować w takich zawodach. Udało się. Wygrałem tam trzy walki. Finałową przez nokaut - mówi.

 

W jednym z wywiadów przyznał jednak, że swoją przyszłość wiąże z MMA.

 

- Nie ukrywam, że chcę w przyszłości poświęcić się MMA. Na razie jednak o tym nie myślę. Są teraz ważniejsze sprawy na głowie. Z dnia na dzień podejmuję różne decyzje - przyznaje.

 

- Każdy sport uzupełniający nie jest zły. Jeżeli zauważyłbym, że to przeszkadza w treningach i startach, to na pewno bym zabronił Damianowi. Jest zapaśnikiem i nie wyobrażam sobie, by próbował zawodowo walczyć w jakiejś innej dyscyplinie sportowej - twierdzi Tracz.

 

Tomasz Kalemba, Onet Sport

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach


  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×